"Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni."
~ Łk 24,13-17
11 pisze Łukasz, 30 podają inne źródła. Tyle kilometrów mieli do przejścia uczniowie idący do Emaus. Jeden długi etap lub dzień Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej. Czy to dość czasu by wypowiedzieć swój smutek, opłakać wszystkie niespełnione nadzieje i znaleźć pocieszenie? Każdy z nas inaczej przeżywa upływ czasu. Inaczej czas płynie tym, którzy idą na pielgrzymkę pierwszy raz, inaczej tym, którzy przeszli tę drogę wiele razy. Dziś wspólnie wyruszamy. Uczniowie z Ewangelii wg św. Łukasza też idą razem. Jednym z nich jest Kleofas, imię drugiego jest nieznane. Może to jego żona, Maria, która z innymi kobietami stała pod krzyżem Jezusa (J 19,25); to logiczne, że uciekają. Bo uciekają. Tak trzeba nazwać to, co się z nimi dzieje. Za sobą zostawiają Jerozolimę, stolicę królestwa, kluczową przestrzeń dla historii Izraela. Zostawiają wszystko to, co ich do Jerozolimy przyprowadzi \- swoją osobistą historię spotkania z Jezusem. Bo to z Nim i dla Niego przyszli do Jerozolimy. Z Nim do niej wędrowali. Wiedzieli, że ich Nauczyciel ma tam wielką misję. Oni, jego uczniowie i uczennice, byli jej częścią. Razem z Nim patrzyli na wiwatujące na Jego cześć tłumy. Byli świadkami Jego słów i cudów, których dokonywał. Czuli, że On ma moc zmienić świat, który znają. Chcieli tej zmiany. Zaryzykowali i poszli za Nim. Długo wydawało się, że to świetny wybór. Oczywiście, nigdy nie obchodziło się bez trudności. Ich nauczyciel budził sprzeciw wśród wielu ludzi, ale przecież dla Jego uczniów było jasne, że prawda i sprawiedliwość są po Jego stronie. Po Jego śmierci może zastanawiają się, czy rzeczywiście dobrze widzieli. Nie rozumieją tego, co się stało. Opowiadają sobie bez końca historię, którą przeżyli, żeby choć trochę pojąć, w czym uczestniczyli. I choć próbują zrozumieć, to decyzję już podjęli. Zostawiają Jerozolimę. Zostawiają wszystko to, co przeżyli z Jezusem. Koniec tej historii jest dla nich zbyt bolesny, by ją w jakikolwiek sposób kontynuować. Bez Niego to zresztą nie jest możliwe. Rozpadł się ich świat i rozpadła się ich wspólnota. Skupienie na bolesnym przeżyciu i decyzja o wędrówce do Emaus \- jakaś próba ratowania siebie w tej historii, to wszystko, co mają. Tym podzielą się z nieznajomym wędrowcem, który się do nich przyłącza. Wygląda zresztą na to, że na początku ledwo zauważają jego obecność. Gdyby ich nie zapytał, co ich tak zajmuje, może nigdy nie rozpoczęliby z Nim rozmowy. Jego pytanie ich zatrzymuje. Przystają na chwilę w tej drodze donikąd. Kleofas i ten drugi uczeń lub uczennica zatrzymują się być może po raz pierwszy po wyjściu z Jerozolimy, żeby przypadkowemu towarzyszowi opowiedzieć o najważniejszej historii swojego życia. Spróbujmy przez chwilę stanąć razem z nimi i opowiedzieć Jezusowi, co dziś za sobą zostawiamy, dokąd i po co idziemy, z jakimi decyzjami i pytaniami? Bezimienny uczeń lub uczennica to miejsce dla nas. Przyjrzyjmy się temu, co mogli nieść oni, co wybrali, co niesiemy i co wybieramy my?
Może tak jak oni uciekamy. Uciekamy od rozbitej wspólnoty, od bólu i smutku codzienności, od czegoś, co nas przygniata i czego nie potrafimy już unieść? Może tak jak oni chcemy zrozumieć głębiej sens swojego życia, sens historii, którą przeżywamy? A może jest zupełnie odwrotnie? Może przyprowadziła nas dziś tutaj radość, pragnienie przygody, przyjaźni, przeżycia czegoś niezwykłego i głębokiego? A może jeszcze nie wiemy, dlaczego wyszliśmy. To był jakiś impuls, tajemnicze pociągnięcie, nieokreślona bliżej tęsknota. Z jakiegokolwiek powodu idziemy, Jezus idzie z nami. Jest obok. Często przegapiamy Jego obecność. Zdarza się, że nie słyszymy pytań, które zadaje, bo jesteśmy zbyt pochłonięci własnymi słowami, uczuciami, myślami. Sądzimy, że roztrząsając po raz setny w ten sam sposób tę samą sprawę, odkryjemy jej sens. Jezus pomaga się nam zatrzymać i spojrzeć inaczej. Zadaje pytanie o naszą historię, nasze pragnienia, tęsknoty i decyzje. Chce, żebyśmy Mu je opowiedzieli i chce je rozświetlić sobą. Dzięki Jego obecności możemy przyjrzeć się naszym pragnieniom i nadziejom.
Jerozolima, którą opuszczają uczniowie i Emaus, do którego idą, to dwa różne światy. Jerozolima jest symbolem królestwa, przestrzenią, w której realizują się marzenia Boga. Emaus to świat świętego spokoju. Świat, w którym chcemy już zadbać tylko o własne ludzkie sprawy, w którym horyzont pragnień wyznacza równo przystrzyżony trawnik. Chrystus chce uwolnić nasze oczy. Chce, żebyśmy patrzyli dalej i głębiej, bo zostaliśmy powołani do nadziei, która obejmuje cały świat. Tej nadziei będziemy się uczyć w czasie naszej pielgrzymki na Jasną Górę, o nią będziemy prosić dla siebie i dla całego świata, bo jako uczniowie i uczennice Chrystusa jesteśmy jej świadkami i jesteśmy wezwani do życia wielkimi pragnieniami. Nadzieja to pragnienie, które jest pewne spełnienia. My, jako chrześcijanie, mamy nadzieję, która nie zawstydza i nie zawodzi. Dajemy się jej w tej drodze pociągnąć.
Rozważania na 45. Pieszą Pielgrzymkę Wrocławską na Jasną Górę.