"I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»"
~ Łk 24,32
Dużo jest “mówienia” w tej historii. Najpierw to roztrząsanie przeszłości, próba zrozumienia przez uczniów tego, co przeżyli. Jakieś pożegnanie z tym, czego doświadczyli z Jezusem. Potem jest opowieść, którą snują przed tajemniczym towarzyszem wędrówki. To przed nim wylewają swoje serca. Opowiadają smutek, żal, rozczarowanie, wszystkie niespełnione nadzieje przedstawiają temu, kto zaczął iść obok. To bywa także nasze doświadczenie. Czasami ulgę przynosi nam opowiedzenie jakiejś trudnej historii zupełnie obcemu człowiekowi. Komuś, kto po prostu pozwala nam mówić, otworzyć swoje serce. Potrzebujemy tego drugiego. Kogoś, kto nie jest bezpośrednio zaangażowany w nasze życie, ale może pomóc nam je zrozumieć, bo stoi trochę z boku. Opowiadając naszą historię drugiemu człowiekowi, zaczynamy rozumieć samych siebie. Tego pewnie doświadczali uczniowie, gdy opowiadali swoje życie nieznajomemu, który przyłączył się do nich w drodze. Ich serca zaczynały się uspokajać, bo mogli podzielić się swoim bólem z kimś innym. To podzielenie przygotowało ich na następny krok \- przyjęcie słów, które mówi do nich Jezus.
Tak jest często w drodze każdego pielgrzyma. Na początku pielgrzymki mamy dużo do powiedzenia Bogu. Chcemy, żeby usłyszał nasze modlitwy: prośby, podziękowania, żeby zrozumiał, co przeżywamy i przyszedł nam z pomocą. Dużo Mu opowiadamy. I to dobrze. Trzeba wypowiedzieć siebie przed Bogiem. Nie ma lepszego słuchacza od Niego. To On ukształtował nasze serca. Wie, jak je oczyścić i sprawić, aby na nowo ożyły. Historię serca, które ożywa opowiada Psalm 69\. To poruszająca modlitwa człowieka zalanego przez nieszczęście. Kogoś, kto czuje, że utknął w błocie, z którego nie może się wydostać, otoczonego przez nieprzyjaznych ludzi, w zasadzie pozbawionego nadziei i w tej sytuacji błagającego o bliskość Boga. Nieoczekiwanie jedne z ostatnich słów psalmu brzmią: „Patrzcie i bądźcie radośni, ubodzy, niech ożyje wasze serce, którzy szukacie Boga”. Nasze serca ożywają, gdy zaczynamy Go szukać i słuchać. Po czasie wylewania własnego serca przed Bogiem, bardzo ważny jest czas słuchania, czas przyjmowania Jego opowieści. On może mówić do nas w człowieku, który idzie obok, w konferencji, homilii, krajobrazie, zdarzeniach, które przeżywamy… Zawsze mówi w swoim Słowie. Gdy słuchamy Ewangelii, wytrwale próbujemy zrozumieć jej znaczenie, coś zaczyna się w nas zmieniać. Nasze serce zaczyna być jak radar nastawiony na Ducha Świętego. Zaczyna pulsować, płonąć. „Czyż serce nie pałało w nas kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” Pytają uczniowie po scenie z łamaniem chleba i nagle zdają sobie sprawę, że już w czasie słuchania słów Jezusa coś zaczęło się w nich zmieniać. Ich najgłębsza głębia, to miejsce, w którym najbardziej jesteśmy sobą \- serce \- w Biblii centrum naszego człowieczeństwa \- wyczuwało już bliskość Boga. Zaczynało rozumieć, na nowo otwierać się na nadzieję, zaczynało żyć. To dzieje się z nami, gdy nastawiamy się na słuchanie słów Jezusa. Na początku nie musimy wszystkiego rozumieć, ale coś w nas porusza się i jakoś wewnętrznie upewnia, że jesteśmy na właściwej drodze, bo chce nam się bardziej żyć, bardziej być, bardziej kochać. Owocem spotkania z Panem jest poruszenie serca, które prowadzi do otwarcia oczu. Serce umie rozpoznać.
Rozważania na 45. Pieszą Pielgrzymkę Wrocławską na Jasną Górę.